rzeczywistości? Czy mistrz czuje to samo, co ja, czy też uśmiecha się patrząc na mnie? Czy myśli moje podczas tego przeżycia są nowe, jedyne, własne, czy także i mistrz i niejeden przed nim jeszcze całkiem to samo przeżywali i myśleli?
Hermann Hesse
Żonka obudziła kuchenne służące o dwa łuczywa wcześniej niż zwykle, a one zabrały się do pracy, szeptem wyklinając wszystkich chłopów z Saszym na czele. Jutro w Rintarze było wielkie święto - Dzień Baby. Zgodnie z legendą właśnie tego wiosennego dnia Bogini Holga obraziła się na leniwego męża i ogłosiła, że nigdy więcej palcem nie ruszy na gospodarstwie. Więc biedny Saszy musiał pchać słońce po niebie, prząść drogi i rozsiewać po ziemi dusze. Wieczorem przypełzł do małżonki na kolanach, błagając o łaskę! No więc od tamtej pory złożyło się tak, że przez jeden dzień w roku kobiety w Rintarze siedziały ze złożonymi rękoma, żeby przypomnieć mężom na kim się dom trzyma. A żeby rzeczony dom w międzyczasie nie runął, wszystkie sprawy kobiece należało zrobić zawczasu, a na dodatek upiec świąteczne ciasta i zawinąć gołąbki. Święto było po cichu nienawidzone przez obie strony, a w kolejnym dniu po nim zdarzało się tyle awantur, że dawno trzeba było nazwać go Dniem Wałka. Ale tradycja to tradycja, więc Fessa z wściekłością wyrabiała głucho cmokające ciasto, a żonka machała nożem z wyrazem twarzy rzeźnika, rozbierając główkę kapusty. Mężczyznom lepiej było nie pokazywać się im na oczy.
Olga Gromyko
Hermann Hesse
Żonka obudziła kuchenne służące o dwa łuczywa wcześniej niż zwykle, a one zabrały się do pracy, szeptem wyklinając wszystkich chłopów z Saszym na czele. Jutro w Rintarze było wielkie święto - Dzień Baby. Zgodnie z legendą właśnie tego wiosennego dnia Bogini Holga obraziła się na leniwego męża i ogłosiła, że nigdy więcej palcem nie ruszy na gospodarstwie. Więc biedny Saszy musiał pchać słońce po niebie, prząść drogi i rozsiewać po ziemi dusze. Wieczorem przypełzł do małżonki na kolanach, błagając o łaskę! No więc od tamtej pory złożyło się tak, że przez jeden dzień w roku kobiety w Rintarze siedziały ze złożonymi rękoma, żeby przypomnieć mężom na kim się dom trzyma. A żeby rzeczony dom w międzyczasie nie runął, wszystkie sprawy kobiece należało zrobić zawczasu, a na dodatek upiec świąteczne ciasta i zawinąć gołąbki. Święto było po cichu nienawidzone przez obie strony, a w kolejnym dniu po nim zdarzało się tyle awantur, że dawno trzeba było nazwać go Dniem Wałka. Ale tradycja to tradycja, więc Fessa z wściekłością wyrabiała głucho cmokające ciasto, a żonka machała nożem z wyrazem twarzy rzeźnika, rozbierając główkę kapusty. Mężczyznom lepiej było nie pokazywać się im na oczy.
Olga Gromyko