a większość ludzi w dzisiejszych czasach to potrafi, jest szczęśliwszy od tego, który usiłuje obliczyć, zmierzyć i rozwiązać zagadkę wszechświata, bo tego nie da się obliczyć i rozwiązać, a człowiek czuje się potem tylko diabelnie przygnębiony i samotny.
Ray Bradbury
W końcu odebrała klucze od prawnika do swojego mieszkania, które pozostawiła jej babcia Bożena. Szła szybkim krokiem. Otaczała ją dzielnica domków jednorodzinnych. Jej domek był żółty. Tak powiedział jej prawnik, gdy od niego wychodziła. Podobno babcia nazywała go Słonecznym Domkiem, gdy żyła, więc łatwo powinna go znaleźć wśród tych domów. Wiktoria Bukowska przyspieszyła kroku. Nareszcie dotarła do celu. Jej nowy dom pomalowany żółtą farbą wyglądał tak, jakby ciągle stał na słońcu. Miał mały balkonik i dwa piętra. Cudownie, pomyślała. Będzie miała dużo miejsca. Wyjęła klucz i włożyła do zamka. Przekręciła. Zamek u drzwi nie puścił. Spróbowała jeszcze raz. Nic.
- Cholera, co jest?! No już, otwieraj się!- powiedziała zdenerwowana do drzwi. Nic z tego. Może prawnik dał jej zły klucz? Pociągnęła za klamkę i drzwi się otworzyły. Dom był otwarty. Jakim cudem? Stanęła w progu. Ujrzała mężczyznę w samych majtkach z filiżanką kawy w rękach, nucącego jakąś melodię pod nosem. Szokujący widok.
- Co do diabła, robisz w moim domu?! W dodatku nagi, do cholery?- zapytała nieznajomego, którydopiero teraz ją zauważył.
- Twojego domu? Ja tutaj mieszkam. Jak weszłaś do domu?- niebieskie oczy zamroziły ją spojrzeniem.
- Mam klucze. Poza tym było otwarte.
- Niemożliwe!- powiedział nieznajomy, po czym dodał- Zgłoszę włamanie na policję.- wziął do ręki telefon i już miał dzwonić na 911, gdy Wiktoria mu przerwała, mówiąc:
- Wolnego kolego! Czegoś tu nie rozumiem. To mój dom. Właśnie dostałam klucze od prawnika. Co w takim razie Ty tutaj robisz? Zaszło jakieś nieporozumienie. Daj mi telefon. "(poczatek ksiazki).
Marcelina Traut
Ray Bradbury
W końcu odebrała klucze od prawnika do swojego mieszkania, które pozostawiła jej babcia Bożena. Szła szybkim krokiem. Otaczała ją dzielnica domków jednorodzinnych. Jej domek był żółty. Tak powiedział jej prawnik, gdy od niego wychodziła. Podobno babcia nazywała go Słonecznym Domkiem, gdy żyła, więc łatwo powinna go znaleźć wśród tych domów. Wiktoria Bukowska przyspieszyła kroku. Nareszcie dotarła do celu. Jej nowy dom pomalowany żółtą farbą wyglądał tak, jakby ciągle stał na słońcu. Miał mały balkonik i dwa piętra. Cudownie, pomyślała. Będzie miała dużo miejsca. Wyjęła klucz i włożyła do zamka. Przekręciła. Zamek u drzwi nie puścił. Spróbowała jeszcze raz. Nic.
- Cholera, co jest?! No już, otwieraj się!- powiedziała zdenerwowana do drzwi. Nic z tego. Może prawnik dał jej zły klucz? Pociągnęła za klamkę i drzwi się otworzyły. Dom był otwarty. Jakim cudem? Stanęła w progu. Ujrzała mężczyznę w samych majtkach z filiżanką kawy w rękach, nucącego jakąś melodię pod nosem. Szokujący widok.
- Co do diabła, robisz w moim domu?! W dodatku nagi, do cholery?- zapytała nieznajomego, którydopiero teraz ją zauważył.
- Twojego domu? Ja tutaj mieszkam. Jak weszłaś do domu?- niebieskie oczy zamroziły ją spojrzeniem.
- Mam klucze. Poza tym było otwarte.
- Niemożliwe!- powiedział nieznajomy, po czym dodał- Zgłoszę włamanie na policję.- wziął do ręki telefon i już miał dzwonić na 911, gdy Wiktoria mu przerwała, mówiąc:
- Wolnego kolego! Czegoś tu nie rozumiem. To mój dom. Właśnie dostałam klucze od prawnika. Co w takim razie Ty tutaj robisz? Zaszło jakieś nieporozumienie. Daj mi telefon. "(poczatek ksiazki).
Marcelina Traut