kilku do orkiestry, co młodszych wyznaczano za dziewczyny, starsi byli za kawalerów. ... I czy może być zabawa, gdy nikt się do nikogo nie przytula, nikt nikomu nie szepce do ucha czułych słówek. Najwyżej któryś z kawalerów przykazywał dziewczynie, co z nią tańczył, przytul się, ty gnoju.
Wiesław Myśliwski
Kochany Panie Marku
[...] Gdy ma się osiemnaście lat, to jednak nie tak łatwo jest umierać, nawet jeśli jest się nieuleczalnie chorym. Przepraszam za nieskładność tego listu ale niech to będzie nieistotne. Ważniejsza jest dzisiaj moja potrzeba serca. Pewnie spełniłaby się moja destrukcyjna wola gdyby nie Pana poświęcenie. Nie zmuszał mnie Pan do powrotu do ośrodka, ale postąpił Pan zupełnie inaczej, obdarzył mnie zaufaniem, pokazując jak żyć nawet z piętnem AIDS. Wydobył Pan ze mnie wszystko dobro jakie się tliło w mojej chorej naturze, to ciepło przekonało mnie, że warto zostać czystą choćby jutro miała przyjść na mnie zagłada. Nie od razu byłam bezgrzeszna, diabeł nie dawał z wygraną. Później spotkałam Miłosza, on zaakceptował mnie taką jaka jestem. Pokochał mimo wiedzy o mnie i o moim życiu. Dokończyłam szkołę, zdałam na studia. Dzięki Panu potrafię dzisiaj być szczęśliwa. Jestem pewna, że lek na AIDS zostanie wynaleziony i będę mogła mieć z Miłoszem dziecko. Byłoby niepojętą niesprawiedliwością gdybym po nawróceniu na drogę dobra musiała odejść. Tyle bym jeszcze chciała w życiu zrobić. Niech mi Pan powie, że zdążę.
- Sonia
Marek Kotański
Wiesław Myśliwski
Kochany Panie Marku
[...] Gdy ma się osiemnaście lat, to jednak nie tak łatwo jest umierać, nawet jeśli jest się nieuleczalnie chorym. Przepraszam za nieskładność tego listu ale niech to będzie nieistotne. Ważniejsza jest dzisiaj moja potrzeba serca. Pewnie spełniłaby się moja destrukcyjna wola gdyby nie Pana poświęcenie. Nie zmuszał mnie Pan do powrotu do ośrodka, ale postąpił Pan zupełnie inaczej, obdarzył mnie zaufaniem, pokazując jak żyć nawet z piętnem AIDS. Wydobył Pan ze mnie wszystko dobro jakie się tliło w mojej chorej naturze, to ciepło przekonało mnie, że warto zostać czystą choćby jutro miała przyjść na mnie zagłada. Nie od razu byłam bezgrzeszna, diabeł nie dawał z wygraną. Później spotkałam Miłosza, on zaakceptował mnie taką jaka jestem. Pokochał mimo wiedzy o mnie i o moim życiu. Dokończyłam szkołę, zdałam na studia. Dzięki Panu potrafię dzisiaj być szczęśliwa. Jestem pewna, że lek na AIDS zostanie wynaleziony i będę mogła mieć z Miłoszem dziecko. Byłoby niepojętą niesprawiedliwością gdybym po nawróceniu na drogę dobra musiała odejść. Tyle bym jeszcze chciała w życiu zrobić. Niech mi Pan powie, że zdążę.
- Sonia
Marek Kotański