po zamoczeniu ani zwilżeniu śliną. Momik próbował wszystkiego, kiedy mył dziadkowi ręce, ale numer pozostał. Dlatego Momik zaczął myśleć, że może nie jest napisany na zewnątrz, lecz od wewnątrz.
Dawid Grosman
Nagle przyszło mi do głowy inne niepokojące pytanie:
„A czy ja tak naprawdę kogoś kocham?.. Wmawiam to sobie, wmawiam!” – zwątpiłam. „Nie ma miłości w mym życiu, to znaczy, że... nie ma w nim Boga. Życie spopieliło we mnie zdolność do miłości. Zresztą? – machnęłam ręką i wzruszyłam ramionami. Komu potrzebna moja miłość?... Jeden tylko Bóg pragnie mej miłości. Ale czy ja go kocham? Niby wierzę w Niego, lecz nie modlę się od dawna, nie chodzę do kościoła... Jak mam go kochać, skoro nic o Nim nie wiem” - znów wzruszyłam ramionami. „Tak wiele się o Nim naczytałam, kiedyś modliłam się gorąco, a mimo to nie mam o Nim pojęcia. Jest nieuchwytnym duchem, nieosiągalnym. O co mu w ogóle chodzi? Dlaczego tak trudno mi uwierzyć, że moja dusza będzie żyła wiecznie, że ciało nie jest ważne?.. Ach, lepiej już, żeby nie było tego życia wiecznego, bo... może po śmierci istotnie znalazłabym się w piekle” – pomyślałam z goryczą.
Pamiętałam, że wyszłam wówczas na balkon. Niebo było zachmurzone, siąpił drobny deszczyk.
„Czy oprócz Boga ktoś potrzebuje mej miłości?” - powtarzałam w myśli to gorzkie pytanie. „Rodzice i Jędruś potrzebują mojej pomocy a nie miłości... Niczym są te moje osiągnięcia, cały ten mój wysiłek i zdyscyplinowanie wobec braku kochającego męża i dzieci...”
Patrzyłam w zamgloną przestrzeń i nagle... podjęłam decyzję o urodzeniu dziecka! Ono będzie mnie bezinteresownie i szczerze kochało. Ono będzie spragnione mej miłości.
Stefania Jagielnicka-Kamieniecka
Dawid Grosman
Nagle przyszło mi do głowy inne niepokojące pytanie:
„A czy ja tak naprawdę kogoś kocham?.. Wmawiam to sobie, wmawiam!” – zwątpiłam. „Nie ma miłości w mym życiu, to znaczy, że... nie ma w nim Boga. Życie spopieliło we mnie zdolność do miłości. Zresztą? – machnęłam ręką i wzruszyłam ramionami. Komu potrzebna moja miłość?... Jeden tylko Bóg pragnie mej miłości. Ale czy ja go kocham? Niby wierzę w Niego, lecz nie modlę się od dawna, nie chodzę do kościoła... Jak mam go kochać, skoro nic o Nim nie wiem” - znów wzruszyłam ramionami. „Tak wiele się o Nim naczytałam, kiedyś modliłam się gorąco, a mimo to nie mam o Nim pojęcia. Jest nieuchwytnym duchem, nieosiągalnym. O co mu w ogóle chodzi? Dlaczego tak trudno mi uwierzyć, że moja dusza będzie żyła wiecznie, że ciało nie jest ważne?.. Ach, lepiej już, żeby nie było tego życia wiecznego, bo... może po śmierci istotnie znalazłabym się w piekle” – pomyślałam z goryczą.
Pamiętałam, że wyszłam wówczas na balkon. Niebo było zachmurzone, siąpił drobny deszczyk.
„Czy oprócz Boga ktoś potrzebuje mej miłości?” - powtarzałam w myśli to gorzkie pytanie. „Rodzice i Jędruś potrzebują mojej pomocy a nie miłości... Niczym są te moje osiągnięcia, cały ten mój wysiłek i zdyscyplinowanie wobec braku kochającego męża i dzieci...”
Patrzyłam w zamgloną przestrzeń i nagle... podjęłam decyzję o urodzeniu dziecka! Ono będzie mnie bezinteresownie i szczerze kochało. Ono będzie spragnione mej miłości.
Stefania Jagielnicka-Kamieniecka