którym prawie nikt nie czyta: biedni dlatego, że nie umieją albo nie mają na to środków, a bogaci - bo im się nie chce. W takim społeczeństwie marzenie o pisarstwie to nie jest pomysł na zawód, tylko zwykłe szaleństwo.
Mario Vargas Llosa
Kiedyś przysłała mi duży katalog z wyposażeniem kuchni – jakie są w wielkich instytucjach, jak więzienia, gdzie mieszka cała masa ludzi. Było w nim wszystko: od wentylatorów i wyciągów nad piece kuchenne po ogromne gary i patelnie. Więc zastanawiam się: „O co, u diabła, chodzi?”
Wtedy przypomniały mi się czasy, gdy byłem na MIT i Arlene przysłała mi katalog różnych statków, począwszy od okrętów wojennych, a skończywszy na liniowcach – wszystko wielkie, ogromne jednostki. Napisałem do niej: „O co chodzi?” Odpisała: „Pomyślałam sobie, że jak się pobierzemy, to może kupimy sobie łódkę”. Odpisuję: „Czyś ty oszalała? Nie ten rozmiar!”
Przychodzi następny katalog: z dużymi jachtami – czterdziestostopowe szkunery i tym podobne – dla przeraźliwie bogatych. Pisze: „Skoro nie zgodziłeś się na tamte, to może wybralibyśmy jedną z tych”. Odpisuję: „Wiesz co, zupełnie nie znasz umiaru!”
Wkrótce przychodzi następny katalog: różnego rodzaju łodzie motorowe – Chriscraft taki a taki. Piszę: „Za drogie!”
Wreszcie dostaję notkę: „To twoja ostatnia szansa, Richardzie. Zawsze tylko odmawiasz”. Okazało się, że jej znajoma ma łódkę, używaną łódź wiosłową, i chce ją sprzedać za 15 dolarów i może byśmy ją kupili, żebyśmy mogli w lecie popływać.
A więc dobrze. No bo jak można po tym wszystkim odmówić?
Richard Phillips Feynman
Mario Vargas Llosa
Kiedyś przysłała mi duży katalog z wyposażeniem kuchni – jakie są w wielkich instytucjach, jak więzienia, gdzie mieszka cała masa ludzi. Było w nim wszystko: od wentylatorów i wyciągów nad piece kuchenne po ogromne gary i patelnie. Więc zastanawiam się: „O co, u diabła, chodzi?”
Wtedy przypomniały mi się czasy, gdy byłem na MIT i Arlene przysłała mi katalog różnych statków, począwszy od okrętów wojennych, a skończywszy na liniowcach – wszystko wielkie, ogromne jednostki. Napisałem do niej: „O co chodzi?” Odpisała: „Pomyślałam sobie, że jak się pobierzemy, to może kupimy sobie łódkę”. Odpisuję: „Czyś ty oszalała? Nie ten rozmiar!”
Przychodzi następny katalog: z dużymi jachtami – czterdziestostopowe szkunery i tym podobne – dla przeraźliwie bogatych. Pisze: „Skoro nie zgodziłeś się na tamte, to może wybralibyśmy jedną z tych”. Odpisuję: „Wiesz co, zupełnie nie znasz umiaru!”
Wkrótce przychodzi następny katalog: różnego rodzaju łodzie motorowe – Chriscraft taki a taki. Piszę: „Za drogie!”
Wreszcie dostaję notkę: „To twoja ostatnia szansa, Richardzie. Zawsze tylko odmawiasz”. Okazało się, że jej znajoma ma łódkę, używaną łódź wiosłową, i chce ją sprzedać za 15 dolarów i może byśmy ją kupili, żebyśmy mogli w lecie popływać.
A więc dobrze. No bo jak można po tym wszystkim odmówić?
Richard Phillips Feynman