nie spadały na niego jak grom z jasnego nieba. Danowi wydawało się, że teraz rozumie dlaczego. Chodziło o przynależność. Chodziło o to, by móc siedzieć we własnej kuchni i oglądać cały księżyc, zamiast włóczyć się po świecie i dostrzegać tylko fragmenty jego tarczy przez zakurzone okna pociągu lub odbite w kałużach tworzących się pod rynsztokiem. Danowi rano zawsze się spieszyło, nawet wtedy, gdy nie musiał być nigdzie indziej niż z dala od miejsca, w którym się obudził.
Levi Henriksen
Poza chaosem i samowolą, brakowało tu w zasadzie wszystkiego. Nie było jakiejkolwiek władzy samorządowej, brakowało przede wszystkim rodzimej, polskiej społeczności, bo przecież okupant wytrzebił ją z iście niemiecką pedanterią. Poza nieliczną grupą Polaków, którzy to piekło przetrwali, oraz nieliczną grupą autochtonów, powojenni mieszkańcy miasta byli ludnością napływową. Jednym słowem, powojenna Piła była zbiorowiskiem osób z różnych stron i regionów Polski.
Arno Giese
Taki dobry chłopak... - powtarza mama za każdym razem, kiedy z jakiegoś powodu go wspominamy. - Żeby wytrzymać z twoją siostrą, albo trzeba mieć złote serce, albo byc obcokrajowcem i jej nie rozumieć, albo mieć dwa metry wzrostu jak Juanito i dzięki temu rzadko ją widywać.
Alejandro Palomas
Ogarnęło go przemożne znużenie - rodzaj wyczerpania, które spada na człowieka, gdy odkryje, że nie jest w stanie uciec od przeszłości sunącej za nim niczym groźny cień.
Tess Gerritsen
Pewnie, że się bałem. Jaki idiota nie bałby się jechać do jakiegoś obcego kraju, kopać okopów i zabijać tylu obcych, ilu się da, zanim jakiś obcy zabije ciebie? Tylko wariat by się nie bał.
John Boyne
To informacja jest władzą”.
Janusz Lasgórski
I jak zwykle okazało się, że Polska już prawie zginęła, a jednak jeszcze nie.
Witold Jabłoński
W Straży Miejskiej służył chyba co najmniej jeden przedstawiciel każdego ze znanych dwunogich świadomych gatunków, plus jeden Nobby Nobbs.
Terry Pratchett
Narkotyk uderzył jak lokomotywa; rozpalona do białości kolumna światła pięła się po kręgosłupie, iluminując szwy czaszki promieniami Roentgena i skondensowaną energią seksualną. Zęby dzwoniły w dziąsłach niby kamertony, każdy idealnie dostrojony i czysty jak etanol. Pod mglistą powłoką ciała lśniły chromowane, polerowane kości, stawy pokryte cienka błoną silikonu. Piaskowe burze szalały na wygładzonej podłodze czaszki, generując fale wysokiego szumu, który opadał za źrenice; rosnące sfery najczystszego kryształu...
William Gibson
Levi Henriksen
Poza chaosem i samowolą, brakowało tu w zasadzie wszystkiego. Nie było jakiejkolwiek władzy samorządowej, brakowało przede wszystkim rodzimej, polskiej społeczności, bo przecież okupant wytrzebił ją z iście niemiecką pedanterią. Poza nieliczną grupą Polaków, którzy to piekło przetrwali, oraz nieliczną grupą autochtonów, powojenni mieszkańcy miasta byli ludnością napływową. Jednym słowem, powojenna Piła była zbiorowiskiem osób z różnych stron i regionów Polski.
Arno Giese
Taki dobry chłopak... - powtarza mama za każdym razem, kiedy z jakiegoś powodu go wspominamy. - Żeby wytrzymać z twoją siostrą, albo trzeba mieć złote serce, albo byc obcokrajowcem i jej nie rozumieć, albo mieć dwa metry wzrostu jak Juanito i dzięki temu rzadko ją widywać.
Alejandro Palomas
Ogarnęło go przemożne znużenie - rodzaj wyczerpania, które spada na człowieka, gdy odkryje, że nie jest w stanie uciec od przeszłości sunącej za nim niczym groźny cień.
Tess Gerritsen
Pewnie, że się bałem. Jaki idiota nie bałby się jechać do jakiegoś obcego kraju, kopać okopów i zabijać tylu obcych, ilu się da, zanim jakiś obcy zabije ciebie? Tylko wariat by się nie bał.
John Boyne
To informacja jest władzą”.
Janusz Lasgórski
I jak zwykle okazało się, że Polska już prawie zginęła, a jednak jeszcze nie.
Witold Jabłoński
W Straży Miejskiej służył chyba co najmniej jeden przedstawiciel każdego ze znanych dwunogich świadomych gatunków, plus jeden Nobby Nobbs.
Terry Pratchett
Narkotyk uderzył jak lokomotywa; rozpalona do białości kolumna światła pięła się po kręgosłupie, iluminując szwy czaszki promieniami Roentgena i skondensowaną energią seksualną. Zęby dzwoniły w dziąsłach niby kamertony, każdy idealnie dostrojony i czysty jak etanol. Pod mglistą powłoką ciała lśniły chromowane, polerowane kości, stawy pokryte cienka błoną silikonu. Piaskowe burze szalały na wygładzonej podłodze czaszki, generując fale wysokiego szumu, który opadał za źrenice; rosnące sfery najczystszego kryształu...
William Gibson