- ratujesz go? Wyobraź sobie operację i pacjenta, który bierze narkotyki, których nie toleruje anestezja, wstydzi się jednak, że jest narkomanem, i nie chce o tym powiedzieć anestezjologowi - porozmawiasz z anestezjologiem? Wyobraź sobie rozprawę sądową i oskarżonego, który zostanie ukarany, jeśli nie wyzna, że jest leworęczny i dlatego nie mógł popełnić przestępstwa dokonanego prawą ręką, jednak on się wstydzi, że jest leworęczny - powiesz sędziemu co się dzieje? Wyobraź sobie, że jest homoseksualistą, jako taki nie mógł popełnić danego przestępstwa, wstydzi się jednak, że jest homoseksualistą. Nie chodzi o to, czy człowiek powinien się wstydzić, że jest leworęczny albo jest homoseksualistą - wyobraź sobie po prostu, że się wstydzi.
Bernhard Schlink
Cóż to za ludzie, którzy cała duszę wkładają w ceremoniał, których myśli i dążenie przez lata całe kierują się ku temu, jak posunąć się o krzesło wyżej przy stole! I nie dlatego, by nie mieli nic do roboty: przeciwnie, mnóstwo prac zalega właśnie dlatego, ze drobne kwasy powstrzymują od załatwienia ważnych spraw. [...]
Głupcy, nie wiedzą, że właściwie nie chodzi o miejsce i że ten, który zajmuje pierwsze, rzadko gra pierwszą rolę! Iluż królami rządzi minister, iluż ministrami ich sekretarz! I kto wówczas pierwszy? Ten, zdaje mi się, który widzi dalej niż inni i ma tyle mocy lub chytrości, by ich siły i namiętności zaprząc do wykonania swych planów.
Johann Wolfgang von Goethe
Czegoś zbliżonego do zmiany, która zaszła w jego rysach, nigdy przedtem nie widziałem i mam nadzieję już nigdy nie ujrzeć. Och, nie czułem żadnego wzruszenia. Ale byłem wprost urzeczony. Zdawało mi się, że zdarto z jego twarzy zasłonę. Dostrzegłem kolejno na tym obliczu z kości słoniowej wyraz ponurej pychy, bezlitosnej siły, przeraźliwego strachu, głębokiej i beznadziejnej rozpaczy. Czyżby przez tę ostatnią chwilę zupełnej samowiedzy przeżył na nowo swe życie ze wszystkimi szczegółami pragnień, pokus, poddania się? Wykrzyknął szeptem — zapewne na widok jakiegoś obrazu, jakiegoś widziadła — wykrzyknął po dwakroć szeptem, który nie był głośniejszy od tchnienia:
— Zgroza! Zgroza!
Joseph Conrad
Bernhard Schlink
Cóż to za ludzie, którzy cała duszę wkładają w ceremoniał, których myśli i dążenie przez lata całe kierują się ku temu, jak posunąć się o krzesło wyżej przy stole! I nie dlatego, by nie mieli nic do roboty: przeciwnie, mnóstwo prac zalega właśnie dlatego, ze drobne kwasy powstrzymują od załatwienia ważnych spraw. [...]
Głupcy, nie wiedzą, że właściwie nie chodzi o miejsce i że ten, który zajmuje pierwsze, rzadko gra pierwszą rolę! Iluż królami rządzi minister, iluż ministrami ich sekretarz! I kto wówczas pierwszy? Ten, zdaje mi się, który widzi dalej niż inni i ma tyle mocy lub chytrości, by ich siły i namiętności zaprząc do wykonania swych planów.
Johann Wolfgang von Goethe
Czegoś zbliżonego do zmiany, która zaszła w jego rysach, nigdy przedtem nie widziałem i mam nadzieję już nigdy nie ujrzeć. Och, nie czułem żadnego wzruszenia. Ale byłem wprost urzeczony. Zdawało mi się, że zdarto z jego twarzy zasłonę. Dostrzegłem kolejno na tym obliczu z kości słoniowej wyraz ponurej pychy, bezlitosnej siły, przeraźliwego strachu, głębokiej i beznadziejnej rozpaczy. Czyżby przez tę ostatnią chwilę zupełnej samowiedzy przeżył na nowo swe życie ze wszystkimi szczegółami pragnień, pokus, poddania się? Wykrzyknął szeptem — zapewne na widok jakiegoś obrazu, jakiegoś widziadła — wykrzyknął po dwakroć szeptem, który nie był głośniejszy od tchnienia:
— Zgroza! Zgroza!
Joseph Conrad