Ale właściwie nie chciałem pieniędzy. W ogóle nie wiedziałem czego chcę. Owszem wiedziałem: mieć jakąś dobrą kryjówkę, jakieś miejsce, gdzie mógłbym nic nie robić. Na samą myśl, że muszę kimś zostać ogarniał mnie nie tylko strach, ale wręcz mdłości. Nie mogłem znieść myśli, że zostanę prawnikiem, radnym, inżynierem czy kimś takim. Ożenię się, będę mieć dzieci, dam się złapać w srukturę rodzinną. Codziennie będę chodził do pracy i wracał. Niemożliwa sprawa. Robić to i owo, załatwiać jakieś proste drobiazgi, brać udział w rodzinnych piknikach, Gwiazdkach, Czwartych Lipca, Dniach Pracy, Dniach Matki... czy człowiek rodzi się tylko po to, żeby znosić takie rzeczy, a potem umrzeć? Wolałbym już zmywać gary, wracać do jakiejś klitki i samotnie upijać się do snu.
Charles Bukowski
Pani Mirela nie mogła wyjść z podziwu, ta kobieta myślała zupełnie jak ona. Dobierała wprawdzie eleganckie słowa i jej wypowiedź była zawsze wielowątkowa, ale ogólny sens był bliski jej własnemu przeświadczeniu. Ponownie poczuła to niewidzialne, metafizyczne porozumienie dusz. Zaczęła się zastanawiać, czy istnieje „życie przed życiem”, jeśli tak, to one musiały być wcześniej bliźniaczkami albo embrionami z tej samej próbówki. Z satysfakcją kiwnęła potakująco głową w stronę byłej wykładowczyni matematyki. Pani Anastazja odwzajemniła się ciepłym, promiennym spojrzeniem niebieskich oczu.
Joanna Stańda
Wydaje się, że z prawdą i sensem życia jest jak ze środkami na porost włosów – każda firma zachwala swój jako jedynie skuteczny – ale Georg Kroll, który wypróbował wszystkie, ma nadal łysinę, a powinien był wiedzieć od początku, że tak będzie. Gdyby istniał jakiś środek, od którego rzeczywiście rosłyby włosy, to tylko on jeden pozostałby na rynku, a wszystkie inne dawno by już splajtowały.
Erich Maria Remarque
Róże Paul Neyron, których krzewy książę osobiście kupił w Paryżu, całkiem się wynaturzyły; najpierw pobudzone, a potem przesycone żywotnymi nieśpiesznymi sokami sycylijskiej ziemi, wyprażone apokaliptycznym skwarem lipcowym, zmieniły się w główki kapusty lubieżnie cielistego koloru i wydzielały duszny, jakby bezwstydny zapach, którego żaden z francuskich hodowców nie odważyłby się po nich spodziewać.
Giuseppe Tomasi di Lampedusa
Charles Bukowski
Pani Mirela nie mogła wyjść z podziwu, ta kobieta myślała zupełnie jak ona. Dobierała wprawdzie eleganckie słowa i jej wypowiedź była zawsze wielowątkowa, ale ogólny sens był bliski jej własnemu przeświadczeniu. Ponownie poczuła to niewidzialne, metafizyczne porozumienie dusz. Zaczęła się zastanawiać, czy istnieje „życie przed życiem”, jeśli tak, to one musiały być wcześniej bliźniaczkami albo embrionami z tej samej próbówki. Z satysfakcją kiwnęła potakująco głową w stronę byłej wykładowczyni matematyki. Pani Anastazja odwzajemniła się ciepłym, promiennym spojrzeniem niebieskich oczu.
Joanna Stańda
Wydaje się, że z prawdą i sensem życia jest jak ze środkami na porost włosów – każda firma zachwala swój jako jedynie skuteczny – ale Georg Kroll, który wypróbował wszystkie, ma nadal łysinę, a powinien był wiedzieć od początku, że tak będzie. Gdyby istniał jakiś środek, od którego rzeczywiście rosłyby włosy, to tylko on jeden pozostałby na rynku, a wszystkie inne dawno by już splajtowały.
Erich Maria Remarque
Róże Paul Neyron, których krzewy książę osobiście kupił w Paryżu, całkiem się wynaturzyły; najpierw pobudzone, a potem przesycone żywotnymi nieśpiesznymi sokami sycylijskiej ziemi, wyprażone apokaliptycznym skwarem lipcowym, zmieniły się w główki kapusty lubieżnie cielistego koloru i wydzielały duszny, jakby bezwstydny zapach, którego żaden z francuskich hodowców nie odważyłby się po nich spodziewać.
Giuseppe Tomasi di Lampedusa