perspektyw, ale potem - pozostawione samym sobie i realizowane bez animuszu, który towarzyszył ich powstaniu - marnieją. Powoli, niepostrzeżenie, marzenie staje się ulotne i nieosiągalne. Ludzie, którzy pozwalają umierać swoim pragnieniom, przeradzają się w pesymistów i cyników.
Dean Karnazes
Skończyć z czasem niepokoju i strachu! Czuć, że wisząca nad nami chmura odpływa i rozprasza się — chmura, która stępiała uczucia, a szczęście obracała we wspomnienie! To jedna przynajmniej radość, jaką zna chyba każde żywe stworzenie. Oto chłopiec spodziewał się ukarania. Tymczasem nieoczekiwanie okazuje się, że przeoczono jego winę albo że mu wybaczono i zaraz świat nabiera wspaniałych barw, i pełen jest rozkosznych nadziei. Oto żołnierz, który z ciężkim sercem oczekiwał cierpień i śmierci w bitwie. Nagle wszystko się zmienia. Nowina! Wojna się skończyła i wszyscy wybuchają śpiewem! Więc jednak wróci do domu! Wróble na zoranym polu przywarły do ziemi w strachu przed pustułką. Ale ona odleciała, fruwają więc bezładnie nad żywopłotem, swawoląc, świergocząc i siadając, gdzie popadnie. Zima trzymała całą okolicę w okowach. Zające na wyżynie, ogłupiałe i nieruchawe z zimna, z rezygnacją zapadały coraz głębiej w mroźne serce śniegu i milczenia. Aż tu — kto się tego spodziewał? — nastaje odwilż, ze szczytu nagiej lipy dzwoni sikora, ziemia pachnie. Zające skaczą i kicają w ciepłym wietrzyku. Beznadziejność i niechęć rozwiewają się jak mgła, a niema pustynia, w której się czaiły, miejsce niegościnne jak rysa w skale, otwiera się niczym róża i rozciąga aż po wzgórza, aż po niebo.
Richard Adams
Dean Karnazes
Skończyć z czasem niepokoju i strachu! Czuć, że wisząca nad nami chmura odpływa i rozprasza się — chmura, która stępiała uczucia, a szczęście obracała we wspomnienie! To jedna przynajmniej radość, jaką zna chyba każde żywe stworzenie. Oto chłopiec spodziewał się ukarania. Tymczasem nieoczekiwanie okazuje się, że przeoczono jego winę albo że mu wybaczono i zaraz świat nabiera wspaniałych barw, i pełen jest rozkosznych nadziei. Oto żołnierz, który z ciężkim sercem oczekiwał cierpień i śmierci w bitwie. Nagle wszystko się zmienia. Nowina! Wojna się skończyła i wszyscy wybuchają śpiewem! Więc jednak wróci do domu! Wróble na zoranym polu przywarły do ziemi w strachu przed pustułką. Ale ona odleciała, fruwają więc bezładnie nad żywopłotem, swawoląc, świergocząc i siadając, gdzie popadnie. Zima trzymała całą okolicę w okowach. Zające na wyżynie, ogłupiałe i nieruchawe z zimna, z rezygnacją zapadały coraz głębiej w mroźne serce śniegu i milczenia. Aż tu — kto się tego spodziewał? — nastaje odwilż, ze szczytu nagiej lipy dzwoni sikora, ziemia pachnie. Zające skaczą i kicają w ciepłym wietrzyku. Beznadziejność i niechęć rozwiewają się jak mgła, a niema pustynia, w której się czaiły, miejsce niegościnne jak rysa w skale, otwiera się niczym róża i rozciąga aż po wzgórza, aż po niebo.
Richard Adams