na siebie i obecnego tu diabła, pokuśtykałam lizać rany. Och, wiem, mogło być gorzej, mogliście dać mi jakiś pierścień i wskazując na wschód, powiedzieć, że trzy tysiące kilometrów dalej jest Mordor, ale i tak łatwo nie było.
Aneta Jadowska
Nasze zasady mówią o tym, by uczniowie nie brali spraw w swoje ręce i wszelkie problemy z kolegami zgłaszali nauczycielom, ale zapewniam pana, że to nie ma nic wspólnego z donosicielstwem! Twierdząc tak, utrwala pan najgorszy stereotyp od lat funkcjonujący w nieformalnych kodeksach honorowych młodych ludzi – że zwrócenie się o pomoc do wychowawcy czy w ogóle do dorosłego jest objawem tchórzostwa i słabości. Umacnianie takiego wzorca jest szkodliwe i sprzyja rozprzestrzenianiu się szkolnej przemocy! Gdy pański syn będzie prześladowany przez rówieśników i zwróci się o pomoc, pan mu powie: „Bądź mężczyzną i radź sobie sam!?”. Ależ to nonsens! Bzdura! Kiedy dorosłego spotyka krzywda czy doznaje od kogoś zniewagi, idzie po sprawiedliwość do sądu, a dziecko w takiej sytuacji ma radzić sobie samo? Naprawdę tego pan chce? Otóż w szkołach sędzią we wszelkich sporach jest wychowawca lub inny zaufany nauczyciel i najwyższy czas uświadomić młodym ludziom, że przyjście do niego z problemem nie jest żadnym grzechem czy ujmą na honorze.
Barbara Ciwoniuk
Aneta Jadowska
Nasze zasady mówią o tym, by uczniowie nie brali spraw w swoje ręce i wszelkie problemy z kolegami zgłaszali nauczycielom, ale zapewniam pana, że to nie ma nic wspólnego z donosicielstwem! Twierdząc tak, utrwala pan najgorszy stereotyp od lat funkcjonujący w nieformalnych kodeksach honorowych młodych ludzi – że zwrócenie się o pomoc do wychowawcy czy w ogóle do dorosłego jest objawem tchórzostwa i słabości. Umacnianie takiego wzorca jest szkodliwe i sprzyja rozprzestrzenianiu się szkolnej przemocy! Gdy pański syn będzie prześladowany przez rówieśników i zwróci się o pomoc, pan mu powie: „Bądź mężczyzną i radź sobie sam!?”. Ależ to nonsens! Bzdura! Kiedy dorosłego spotyka krzywda czy doznaje od kogoś zniewagi, idzie po sprawiedliwość do sądu, a dziecko w takiej sytuacji ma radzić sobie samo? Naprawdę tego pan chce? Otóż w szkołach sędzią we wszelkich sporach jest wychowawca lub inny zaufany nauczyciel i najwyższy czas uświadomić młodym ludziom, że przyjście do niego z problemem nie jest żadnym grzechem czy ujmą na honorze.
Barbara Ciwoniuk