drażni. To, że ktoś może odczuwać normalną miłość, normalną nienawiść, normalny strach, ból i żal, normalną radość i normalny smutek. Że właśnie chłód, dystans i obojętność uważa za nienormalne. O tak, Geralt, ciebie to drażni.
Andrzej Sapkowski
Kiedy ruszyliśmy ulicą do samochodu, coś się zmieniło. Wszystko wokół mnie, całe otoczenie przestało być wyraźne, jakby gdzieś się odsunęło, jakby koło mnie wytworzyła się strefa, z której usunięto wszelki sens. Świat się zapadł, tak to odczuwałem, ale wcale się tym nie przejąłem, bo umarł tata. Biuro zakładu pogrzebowego ze wszystkimi szczegółami pozostawało w mojej świadomości w pełni żywe i wyraźne, natomiast widok miasta poza nim był mglisty i szary, był czymś, przez co szedłem, ponieważ musiałem. Moje myśli się nie odmieniły, moje wnętrze pozostało niezmienione, jedyna różnica polegała na tym, że teraz wymagało więcej miejsca i przez to odsuwało od siebie zewnętrzną rzeczywistość. W żaden inny sposób nie potrafiłem tego wyjaśnić.
(...)
Tamta strefa, która powstała, kiedy wyszliśmy z zakładu pogrzebowego, i za której sprawą wszystko wokół mnie stawało się martwe i traciło znaczenie, powiększyła się, zarówno pod względem obszaru, jak i mocy. Sklepu, skąpanego w ostrym świetle i pełnego błyszczących, kolorowych towarów, prawie nie widziałem, równie dobrze mógłbym stać gdzieś na środku bagna. Zwykle miałem świadomość, jak wyglądam i co inni mogą o mnie pomyśleć, czasami byłem zadowolony i dumny, kiedy indziej przygnębiony i pełen nienawiści do samego siebie, ale nigdy nie pozostawałem na to obojętny. Nie zdarzyło mi się, aby oczy, które mogły mnie zobaczyć, nie miały żadnego znaczenia, w ogóle się nie liczyły, albo żeby otoczenie, w którym się znajdowałem, przestawało istnieć. Ale teraz właśnie tak się stało, byłem odrętwiały, a to odrętwienie przesłaniało wszystko. Świat otaczał mnie jak cień.
Karl Ove Knausgård
Andrzej Sapkowski
Kiedy ruszyliśmy ulicą do samochodu, coś się zmieniło. Wszystko wokół mnie, całe otoczenie przestało być wyraźne, jakby gdzieś się odsunęło, jakby koło mnie wytworzyła się strefa, z której usunięto wszelki sens. Świat się zapadł, tak to odczuwałem, ale wcale się tym nie przejąłem, bo umarł tata. Biuro zakładu pogrzebowego ze wszystkimi szczegółami pozostawało w mojej świadomości w pełni żywe i wyraźne, natomiast widok miasta poza nim był mglisty i szary, był czymś, przez co szedłem, ponieważ musiałem. Moje myśli się nie odmieniły, moje wnętrze pozostało niezmienione, jedyna różnica polegała na tym, że teraz wymagało więcej miejsca i przez to odsuwało od siebie zewnętrzną rzeczywistość. W żaden inny sposób nie potrafiłem tego wyjaśnić.
(...)
Tamta strefa, która powstała, kiedy wyszliśmy z zakładu pogrzebowego, i za której sprawą wszystko wokół mnie stawało się martwe i traciło znaczenie, powiększyła się, zarówno pod względem obszaru, jak i mocy. Sklepu, skąpanego w ostrym świetle i pełnego błyszczących, kolorowych towarów, prawie nie widziałem, równie dobrze mógłbym stać gdzieś na środku bagna. Zwykle miałem świadomość, jak wyglądam i co inni mogą o mnie pomyśleć, czasami byłem zadowolony i dumny, kiedy indziej przygnębiony i pełen nienawiści do samego siebie, ale nigdy nie pozostawałem na to obojętny. Nie zdarzyło mi się, aby oczy, które mogły mnie zobaczyć, nie miały żadnego znaczenia, w ogóle się nie liczyły, albo żeby otoczenie, w którym się znajdowałem, przestawało istnieć. Ale teraz właśnie tak się stało, byłem odrętwiały, a to odrętwienie przesłaniało wszystko. Świat otaczał mnie jak cień.
Karl Ove Knausgård