skóra, byłam obiektem zainteresowania przystojnego futbolisty, na którym w ogóle mi nie zależało, i miałam sny erotyczne z udziałem potencjalnego socjopaty, który zwykle zachowywał się tak, jakby z całego serca mnie nienawidził.
Penelope Douglas
Wiem coś o tym: przeżyłem w niewiedzy czterdzieści lat! Przez te czterdzieści lat przyglądałem się światu przekonany, że wiele rozumiem – n i e r o z u m i e j ą c n i c. Pracowałem, kochałem się, podróżowałem, wściubiałem nos w swoje i nie swoje sprawy, chłonąłem życie, uwielbiałem życie. Pasja życia!, tak się to mówi. A cóż to może być za p a s j a ż y c i a, kiedy o życiu samym nie wie się nic? Już samo to słowo – pasja, przekabacone, dziś mówi o czymś na kształt namiętności, a niegdyś prawdziwie głosiło chwałę męki, cierpienia. W czterdzieści lat napatrzyłem się dość cierpień, nie w tym rzecz, każdy się napatrzył w naszych czasach. Rzecz w tym, że nigdy bym nie uwierzył. Tak, nigdy bym nie uwierzył, że moje czterdzieści lat życia to tylko przygrywka, nieświadomy trening do skoku w rzeczywisty wymiar istnienia, którego mógłbym nie poznać nigdy, jak osobnicy „zdrowi na umyśle”, i umrzeć jak oni w błogiej ignorancji. Biedni moi, krocie z was tak umrą. Ja wiem, że jesteście z tego powodu dumni i szczęśliwi. Bo wszystko się mieści w przyjętych wymiarach. A co się nie mieści, też się zmieści, jest przecie sposób na wszystko. Wie o tym każdy zdrów na umyśle. A nam mózg się rozregulował... Tak mówicie, tak myślicie o nas. Ale to nie my, słowo daję, to nie my z domu obłąkanych, to wy jesteście ludźmi z innej planety. Ta sama matka ziemia inną krew nam dała, innym nakarmiła mlekiem. Po cichu powiem – coś więcej widzimy, coś więcej czujemy, coś więcej jesteśmy w stanie zrozumieć. I czegoś więcej staramy się domyślić. A jeśli już o przyziemność chodzi, to zliczcie, ile naszych obłędnych pomysłów zwyczajnie się skonkretyzowało i służy dzisiaj waszej wygodzie. Zmuszony jestem użyć tego argumentu, bo wasza wyobraźnia mieści się w naparstku. Więc zostawcie nasz mózg w spokoju, albowiem nic o nim nie wiecie, Bóg mi świadkiem [...].
Jerzy Krzysztoń
Penelope Douglas
Wiem coś o tym: przeżyłem w niewiedzy czterdzieści lat! Przez te czterdzieści lat przyglądałem się światu przekonany, że wiele rozumiem – n i e r o z u m i e j ą c n i c. Pracowałem, kochałem się, podróżowałem, wściubiałem nos w swoje i nie swoje sprawy, chłonąłem życie, uwielbiałem życie. Pasja życia!, tak się to mówi. A cóż to może być za p a s j a ż y c i a, kiedy o życiu samym nie wie się nic? Już samo to słowo – pasja, przekabacone, dziś mówi o czymś na kształt namiętności, a niegdyś prawdziwie głosiło chwałę męki, cierpienia. W czterdzieści lat napatrzyłem się dość cierpień, nie w tym rzecz, każdy się napatrzył w naszych czasach. Rzecz w tym, że nigdy bym nie uwierzył. Tak, nigdy bym nie uwierzył, że moje czterdzieści lat życia to tylko przygrywka, nieświadomy trening do skoku w rzeczywisty wymiar istnienia, którego mógłbym nie poznać nigdy, jak osobnicy „zdrowi na umyśle”, i umrzeć jak oni w błogiej ignorancji. Biedni moi, krocie z was tak umrą. Ja wiem, że jesteście z tego powodu dumni i szczęśliwi. Bo wszystko się mieści w przyjętych wymiarach. A co się nie mieści, też się zmieści, jest przecie sposób na wszystko. Wie o tym każdy zdrów na umyśle. A nam mózg się rozregulował... Tak mówicie, tak myślicie o nas. Ale to nie my, słowo daję, to nie my z domu obłąkanych, to wy jesteście ludźmi z innej planety. Ta sama matka ziemia inną krew nam dała, innym nakarmiła mlekiem. Po cichu powiem – coś więcej widzimy, coś więcej czujemy, coś więcej jesteśmy w stanie zrozumieć. I czegoś więcej staramy się domyślić. A jeśli już o przyziemność chodzi, to zliczcie, ile naszych obłędnych pomysłów zwyczajnie się skonkretyzowało i służy dzisiaj waszej wygodzie. Zmuszony jestem użyć tego argumentu, bo wasza wyobraźnia mieści się w naparstku. Więc zostawcie nasz mózg w spokoju, albowiem nic o nim nie wiecie, Bóg mi świadkiem [...].
Jerzy Krzysztoń