trzeba widzieć w czasie wojny, nie w czasie pokoju; nie wtedy, gdy istnieje prawo, szacunek dla człowieka i bojaźń przed Bogiem, lecz wtedy gdy tego wszystkiego zabraknie i każdy postępuje, jak mu się podoba, bezwzględnie i bez żadnych hamulców.
Alberto Moravia
CZĘŚĆ PIERWSZA CYTATU!
"Magdalena mówi, że wprawdzie powieści nie zna, ale raz znalazła felieton tej autorki w piśmie "Bluszcz" i pojawiło się tam sformułowanie o wacku rozgrzanym do czerwoności.
- Nie spotkałam się nigdy z tym, żeby ktoś na kutasa powiedział, że to wacek - powiada Magdalena.
Też bym nie powiedział, przyznaję. Prawdę mówiąc, sam już nie wiem, jak mówić. No bo co, "ty, członek" nie powiem, bo to pod względem leksykalnym chybione, w dodatku mało funkcjonalne. Zdanie pytające: "Mogłabyś mojego członka włożyć do buzi?" jest absolutnie nieerotyczne. W projekcji tego zdania widzę członka partii pożeranego przez sprawiedliwość dziejową.
- Możesz mówić: prącie - podpowiada Magdalena.
- Prącie? Nie podoba mi się. Mówi ktoś: "Miał bardzo okazałe prącie"? Albo, bardziej romantycznie: "Przeszedł mnie prąd, gdy zaingerował w moją nietykalność osobistą swoim prąciem"? Pierwsze słyszę.
- No to fallus.
- Ale o co chodzi? Mitologia Greków i Rzymian? Oto nadchodzi heros Fallus i wyswobadza z purytańskich więzów Cnotę?
- Laska - sugeruje Magdalena.
- No to, cholera, złam sobie nogę i idąc do przychodni, spróbuj się tym podpierać.
- Ach, ptaszek?
- Pewnie dlatego, że zaraz odleci i będzie bajerować w innym gniazdku. Albo, że gil, bo cieknie.
- Przestań, to obrzydliwe! - protestuje Magdalena.
- Jak ci się nie podoba gil, to może dzięcioł, że stuka. Wróbel też może być, jak ktoś ma niefart. Sens jedynie w tym, że ptaszek do dziupli. Tak, to się jakoś trzyma kupy, ale takie mało męskie.
- A interes? - śmieje się Magdalena.
- Tak, państwo preferuje małe przedsiębiorstwa, a ja nie mam pewności, czy akurat w tej kwestii chcę mieć small business.
Piotr Adamczyk
Alberto Moravia
CZĘŚĆ PIERWSZA CYTATU!
"Magdalena mówi, że wprawdzie powieści nie zna, ale raz znalazła felieton tej autorki w piśmie "Bluszcz" i pojawiło się tam sformułowanie o wacku rozgrzanym do czerwoności.
- Nie spotkałam się nigdy z tym, żeby ktoś na kutasa powiedział, że to wacek - powiada Magdalena.
Też bym nie powiedział, przyznaję. Prawdę mówiąc, sam już nie wiem, jak mówić. No bo co, "ty, członek" nie powiem, bo to pod względem leksykalnym chybione, w dodatku mało funkcjonalne. Zdanie pytające: "Mogłabyś mojego członka włożyć do buzi?" jest absolutnie nieerotyczne. W projekcji tego zdania widzę członka partii pożeranego przez sprawiedliwość dziejową.
- Możesz mówić: prącie - podpowiada Magdalena.
- Prącie? Nie podoba mi się. Mówi ktoś: "Miał bardzo okazałe prącie"? Albo, bardziej romantycznie: "Przeszedł mnie prąd, gdy zaingerował w moją nietykalność osobistą swoim prąciem"? Pierwsze słyszę.
- No to fallus.
- Ale o co chodzi? Mitologia Greków i Rzymian? Oto nadchodzi heros Fallus i wyswobadza z purytańskich więzów Cnotę?
- Laska - sugeruje Magdalena.
- No to, cholera, złam sobie nogę i idąc do przychodni, spróbuj się tym podpierać.
- Ach, ptaszek?
- Pewnie dlatego, że zaraz odleci i będzie bajerować w innym gniazdku. Albo, że gil, bo cieknie.
- Przestań, to obrzydliwe! - protestuje Magdalena.
- Jak ci się nie podoba gil, to może dzięcioł, że stuka. Wróbel też może być, jak ktoś ma niefart. Sens jedynie w tym, że ptaszek do dziupli. Tak, to się jakoś trzyma kupy, ale takie mało męskie.
- A interes? - śmieje się Magdalena.
- Tak, państwo preferuje małe przedsiębiorstwa, a ja nie mam pewności, czy akurat w tej kwestii chcę mieć small business.
Piotr Adamczyk