cokolwiek się stanie, oni będą przy mnie trwać. I tego właśnie od nich oczekiwałam, i to chciałam dać Marysi. Bo co jak co, ale bezwzględne trwanie w niestabilnym świecie było i będzie czymś, za co nie można zapłacić nawet kartą Mastercard. Po prostu cholernie bezcenne.
Magdalena Kordel
I podobnie jak rysunki na mrozie, które wydają się takie dziwne, tak całkowicie swobodne i fantastyczne, są przecież uwarunkowane niewzruszonymi prawami, tak i to kiełkujące we mnie uczucie zaczęło się oblekac w formę, poddając się niezmiennym prawom. Całe moje jestestwo reagowało na dyktaty atmosfery nigdy przedtem przez nie nie doświadczonej; to, co mógłbym nazwac sobą, zdawało się kurczyc, gęstniec i opuszczac przyjęte granice ciała, którego obwody znały jedynie modulacje koniuszków nerwów.
I im bardziej krzepł, im bardziej konkretny kształt przybierał rdzeń mego ja, tym delikatniejsza i bardziej dostępna wydawała się ta bliska, namacalna rzeczywistośc, z której byłem wypychany. W tym samym stopniu, w jakim ja stawałem się coraz bardziej metaliczny, pęczniała także scena przed moimi oczami. Stan napięcia był już tak subtelnie nakreślony, że - jak wspomniałem - wprowadzenie jednej obcej cząsteczki, bodaj zupełnie miniaturowej, rozsadziłoby całośc. Może przez ułamek sekundy doświadczyłem tej całkowitej jasności widzenia, która - jak mówią - dana jest epileptykom. W tej jednej chwili straciłem złudne poczucie czasu i przestrzeni: świat rozpostarł swój dramat jednocześnie w każdym punkcie wytrąconego z równowagi południka. W tej jakby króciutkiej chwili wieczności poczułem, że wszystko ma swoje uzasadnienie, głębokie uzasadnienie; poczułem wewnątrz te wojny, które pozostawiły po sobie miazgę i ruinę; poczułem, jak kipią tu zbrodnie, by jutro pojawic się w krzykliwych sensacyjnych tytułach gazet; poczułem wreście cierpienie i niedolę, ścierane na coraz drobniejsze cząsteczki w moździerzu, długotrwałą szarą niedolę kapiącą kropla po kropli z brudnych chustek do nosa.
Henry Miller
Magdalena Kordel
I podobnie jak rysunki na mrozie, które wydają się takie dziwne, tak całkowicie swobodne i fantastyczne, są przecież uwarunkowane niewzruszonymi prawami, tak i to kiełkujące we mnie uczucie zaczęło się oblekac w formę, poddając się niezmiennym prawom. Całe moje jestestwo reagowało na dyktaty atmosfery nigdy przedtem przez nie nie doświadczonej; to, co mógłbym nazwac sobą, zdawało się kurczyc, gęstniec i opuszczac przyjęte granice ciała, którego obwody znały jedynie modulacje koniuszków nerwów.
I im bardziej krzepł, im bardziej konkretny kształt przybierał rdzeń mego ja, tym delikatniejsza i bardziej dostępna wydawała się ta bliska, namacalna rzeczywistośc, z której byłem wypychany. W tym samym stopniu, w jakim ja stawałem się coraz bardziej metaliczny, pęczniała także scena przed moimi oczami. Stan napięcia był już tak subtelnie nakreślony, że - jak wspomniałem - wprowadzenie jednej obcej cząsteczki, bodaj zupełnie miniaturowej, rozsadziłoby całośc. Może przez ułamek sekundy doświadczyłem tej całkowitej jasności widzenia, która - jak mówią - dana jest epileptykom. W tej jednej chwili straciłem złudne poczucie czasu i przestrzeni: świat rozpostarł swój dramat jednocześnie w każdym punkcie wytrąconego z równowagi południka. W tej jakby króciutkiej chwili wieczności poczułem, że wszystko ma swoje uzasadnienie, głębokie uzasadnienie; poczułem wewnątrz te wojny, które pozostawiły po sobie miazgę i ruinę; poczułem, jak kipią tu zbrodnie, by jutro pojawic się w krzykliwych sensacyjnych tytułach gazet; poczułem wreście cierpienie i niedolę, ścierane na coraz drobniejsze cząsteczki w moździerzu, długotrwałą szarą niedolę kapiącą kropla po kropli z brudnych chustek do nosa.
Henry Miller