posiada całą wiedzę, jakiej potrzebujemy w tym i przyszłym życiu. Ale tuż przed narodzinami anioł kładzie nam palec na ustach, jakby chciał nas uciszyć, i zostawia nad nimi ślad, a my zapominamy wszystko, co wiemy. Przez resztę życia próbujemy odzyskać tę utraconą wiedzę.
Regina Brett
Dzięki pielgrzymkowym zapałom znajomych otoczył mnie prawdziwy krąg wotywny. Można mnie oddać pod opiekę rozmaitych duchów pod każdą szerokością geograficzną. Staram się uporządkować ten rozległy ruch dusz. Kiedy się dowiaduję, że w mojej intencji paliły się świece w bretońskiej kaplicy lub intonowano mantry w nepalskiej świątyni, natychmiast przypisuję duchowemu wstawiennictwu bardzo konkretne intencje.
Prawe oko powierzyłem więc kameruńskiemu marabutowi, którego jedna z przyjaciółek poprosiła, by zjednał mi opiekę afrykańskich bogów. Kłopoty słuchowe powierzam teściowej, utrzymującej pobożne stosunki z mnichami w Bordeaux. Regularnie niech odmawiają za mnie różaniec, a ja przeniosę się duchemdo opactwa, by usłyszeć ich unoszący się pod nieboskłon śpiew. Ich błagania nie dały mi jeszcze nadzwyczajnych rezultatów, ale kiedy siedmiu braciom należącym do tego samego zgromadzenia islamscy fanatycy poderżneli gardła, przez wiele dni bolały mnie uszy.
Jednak te wszystkie wstawiennictwa przypominają tylko zamki na lodzie, babki z piasku, linię Maginota w porównaniu z modlitwą do Bozi odmawianą przez moją córeczkę Celestynkę przed snem. A ponieważ oboje usypiamy prawie w tej samej chwili, wyruszam do królestwa snów z jej cudownym wiatykiem, chroniącym mnie ode złego.
Jean-Dominique Bauby
Regina Brett
Dzięki pielgrzymkowym zapałom znajomych otoczył mnie prawdziwy krąg wotywny. Można mnie oddać pod opiekę rozmaitych duchów pod każdą szerokością geograficzną. Staram się uporządkować ten rozległy ruch dusz. Kiedy się dowiaduję, że w mojej intencji paliły się świece w bretońskiej kaplicy lub intonowano mantry w nepalskiej świątyni, natychmiast przypisuję duchowemu wstawiennictwu bardzo konkretne intencje.
Prawe oko powierzyłem więc kameruńskiemu marabutowi, którego jedna z przyjaciółek poprosiła, by zjednał mi opiekę afrykańskich bogów. Kłopoty słuchowe powierzam teściowej, utrzymującej pobożne stosunki z mnichami w Bordeaux. Regularnie niech odmawiają za mnie różaniec, a ja przeniosę się duchemdo opactwa, by usłyszeć ich unoszący się pod nieboskłon śpiew. Ich błagania nie dały mi jeszcze nadzwyczajnych rezultatów, ale kiedy siedmiu braciom należącym do tego samego zgromadzenia islamscy fanatycy poderżneli gardła, przez wiele dni bolały mnie uszy.
Jednak te wszystkie wstawiennictwa przypominają tylko zamki na lodzie, babki z piasku, linię Maginota w porównaniu z modlitwą do Bozi odmawianą przez moją córeczkę Celestynkę przed snem. A ponieważ oboje usypiamy prawie w tej samej chwili, wyruszam do królestwa snów z jej cudownym wiatykiem, chroniącym mnie ode złego.
Jean-Dominique Bauby