jestem z tymi, którzy mówią: ogień. Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł, myślę, że wiem o nienawiści dość, by rzec: równie dobry lód jest, by niszczyć, i jest go w bród…
Stephenie Meyer
Ale moje kredki nie były zaczarowane, bo to, co się nimi narysowało, nie ożywało.
Wpatrywałem się w rysunek zrobiony zwykłymi kredkami, zaklinałem go, ale nic.
Nic, tylko kolory.
Dużo błękitu i zieleni.
Wszystko zawieszone w przestrzeni.
Ogromnej przestrzeni.
Przestrzeni tak ogromnej jak czysta i biała kartka papieru.
Więc wpatrywałem się w tę przestrzeń i marzyłem o zaczarowanym ołówku.
I odlatywałem do innego świata.
I wyobrażałem sobie, że życie to jakaś tajemna gra.
Że ja jestem w tej grze główną postacią.
Że ktoś ze mną gra.
Że ktoś patrzy na mnie i czeka, co zrobię.
Że tam, gdzie mnie nie ma, ludzie stoją w miejscu.
Że są pionkami w wielkiej grze, w którą ktoś ze mną gra.
Że kiedy ja się pojawiam w danym miejscu, to ludzie, którzy tam byli, nagle ożywają,a ten ktoś, kto ze mną gra, patrzy, co zrobię.
Tak właśnie sobie wyobrażałem.
Ale nie mówiłem o tym nikomu, bo podejrzewałem, że ktoś, kto ze mną gra, na pewno ma wśród ludzi szpiegów i gdy komuś o tym powiem, wtedy gracz odkryje, że go rozszyfrowałem i wymyśli mi jeszcze gorszą grę.
Więc wolałem udawać głupiego, że nic nie wiem.
I czekałem, co będzie dalej.
I czekam nadal.
Mariusz Maślanka
Stephenie Meyer
Ale moje kredki nie były zaczarowane, bo to, co się nimi narysowało, nie ożywało.
Wpatrywałem się w rysunek zrobiony zwykłymi kredkami, zaklinałem go, ale nic.
Nic, tylko kolory.
Dużo błękitu i zieleni.
Wszystko zawieszone w przestrzeni.
Ogromnej przestrzeni.
Przestrzeni tak ogromnej jak czysta i biała kartka papieru.
Więc wpatrywałem się w tę przestrzeń i marzyłem o zaczarowanym ołówku.
I odlatywałem do innego świata.
I wyobrażałem sobie, że życie to jakaś tajemna gra.
Że ja jestem w tej grze główną postacią.
Że ktoś ze mną gra.
Że ktoś patrzy na mnie i czeka, co zrobię.
Że tam, gdzie mnie nie ma, ludzie stoją w miejscu.
Że są pionkami w wielkiej grze, w którą ktoś ze mną gra.
Że kiedy ja się pojawiam w danym miejscu, to ludzie, którzy tam byli, nagle ożywają,a ten ktoś, kto ze mną gra, patrzy, co zrobię.
Tak właśnie sobie wyobrażałem.
Ale nie mówiłem o tym nikomu, bo podejrzewałem, że ktoś, kto ze mną gra, na pewno ma wśród ludzi szpiegów i gdy komuś o tym powiem, wtedy gracz odkryje, że go rozszyfrowałem i wymyśli mi jeszcze gorszą grę.
Więc wolałem udawać głupiego, że nic nie wiem.
I czekałem, co będzie dalej.
I czekam nadal.
Mariusz Maślanka