Jedną z największych przyjemności, jakich doświadczyłem w życiu, jest kolekcjonowanie ludzi. Niektórzy zbierają
znaczki, inni dzieła sztuki, ja zbieram ludzi. Mam tak skonstruowaną psychikę, że pozwala mi łatwo zapomnieć o kanaliach, za to odczuwam głęboką satysfakcję i przyjemność z gromadzenia wokół mnie wybornych, pierwszorzędnych ludzi.
Marek Belka
A Siódmy niósł jeszcze pod powiekami oczu ten skrawek peronu stacyjki pod Wilnem, grudniowy brzask z rumianą łuną na wschodzie, to znaczy nad lesistą krawędzią stoku, za którym była Górna Kolonia. Minął pochlapane wapnem bryły węgla, co go wożono na ścięty lutym mrozem front wschodni pod Leningradem albo Smoleńskiem, i zobaczył między urwiskiem peronu a szyną, w puchu śnieżnym zagrzebany bezkształtny tłumok ciemnej odzieży i rudą sierść chłopca nazywanego przez kolegów "miedzianą główką". Z boku wyciekła niewielka kałuża jaskrawo czerwonej krwi, która nie krzepła w tym nadrannym przymrozku. I Siódmy wiedział, że nikt nie przyjdzie po ciało "miedzianej główki", bo on nie miał rodziców, przyjeżdżał na osi pod wagonem z Wilna, na osi, ale częściej na buforze, przyjeżdżał, żeby kraść węgiel, a tu było łatwiej kraść, gdyż pociąg zwalniał bieg i łatwiej było ukryć węgiel w szpalerach przyciętych świerków, co chroniły kolej przez zawiejami. Dopiero przed nocą dobrzy ludzie wyciosają pod nasypem kolejowym płytki grób i zakopią tam "miedzianą główkę", i zostanie on tam w łańcuchu mogił, co znaczą ze wschodu na zachód szlak ofiar wojny, jeńców wojennych i zwykłych, normalnych samobójców.
Tadeusz Konwicki
Marek Belka
A Siódmy niósł jeszcze pod powiekami oczu ten skrawek peronu stacyjki pod Wilnem, grudniowy brzask z rumianą łuną na wschodzie, to znaczy nad lesistą krawędzią stoku, za którym była Górna Kolonia. Minął pochlapane wapnem bryły węgla, co go wożono na ścięty lutym mrozem front wschodni pod Leningradem albo Smoleńskiem, i zobaczył między urwiskiem peronu a szyną, w puchu śnieżnym zagrzebany bezkształtny tłumok ciemnej odzieży i rudą sierść chłopca nazywanego przez kolegów "miedzianą główką". Z boku wyciekła niewielka kałuża jaskrawo czerwonej krwi, która nie krzepła w tym nadrannym przymrozku. I Siódmy wiedział, że nikt nie przyjdzie po ciało "miedzianej główki", bo on nie miał rodziców, przyjeżdżał na osi pod wagonem z Wilna, na osi, ale częściej na buforze, przyjeżdżał, żeby kraść węgiel, a tu było łatwiej kraść, gdyż pociąg zwalniał bieg i łatwiej było ukryć węgiel w szpalerach przyciętych świerków, co chroniły kolej przez zawiejami. Dopiero przed nocą dobrzy ludzie wyciosają pod nasypem kolejowym płytki grób i zakopią tam "miedzianą główkę", i zostanie on tam w łańcuchu mogił, co znaczą ze wschodu na zachód szlak ofiar wojny, jeńców wojennych i zwykłych, normalnych samobójców.
Tadeusz Konwicki