ma mieć jakiekolwiek znaczenie, trzeba żyć tak długo, aż znaczenie będzie miała nasza śmierć. Nieważne, czy ta śmierć coś zmieni - ani jej śmierć, ani moja tego nie sprawi- wystarczy, żeby miała znaczenie.
Rick Yancey
Ojciec traktował książki niezwykle zmysłowo. Uwielbiał ich dotykać, kartkować je, gładzić i czuć ich zapach. To był istny pies na książki, nigdy nie potrafił się opanować i od razu wyciągał rękę, nawet po nie swoje. A książki w owych czasach naprawdę były o wiele bardziej seksowne niż dzisiaj: było co powąchać, popieścić i pogłaskać. Niektóre miały złote napisy na grzbietach pachnących, nieco szorstkich, skórzanych opraw, których sam dotyk przyprawiał o drżenie, tak, jakby po omacku natknąć się na rzecz ukrytą przed wzrokiem i nieznaną, na lekką wypukłość, coś, co wzdryga się pod dotknięciem palców. Były też książki, które oprawiano w tekturowe okładki obciągnięte płótnem, tchnące zmysłowym zapachem kleju. Każda z nich posiadała własną woń, tajemniczą i podniecającą. Niekiedy płótno odklejało się nieznacznie od tektury, odstawało niczym wyzywająca spódniczka, i trudno się było powstrzymać, by nie zajrzeć w ciemną przestrzeń między ciałem a tkaniną i nie wchłonąć w nozdrza oszałamiającego aromatu.
Amos Oz
Rick Yancey
Ojciec traktował książki niezwykle zmysłowo. Uwielbiał ich dotykać, kartkować je, gładzić i czuć ich zapach. To był istny pies na książki, nigdy nie potrafił się opanować i od razu wyciągał rękę, nawet po nie swoje. A książki w owych czasach naprawdę były o wiele bardziej seksowne niż dzisiaj: było co powąchać, popieścić i pogłaskać. Niektóre miały złote napisy na grzbietach pachnących, nieco szorstkich, skórzanych opraw, których sam dotyk przyprawiał o drżenie, tak, jakby po omacku natknąć się na rzecz ukrytą przed wzrokiem i nieznaną, na lekką wypukłość, coś, co wzdryga się pod dotknięciem palców. Były też książki, które oprawiano w tekturowe okładki obciągnięte płótnem, tchnące zmysłowym zapachem kleju. Każda z nich posiadała własną woń, tajemniczą i podniecającą. Niekiedy płótno odklejało się nieznacznie od tektury, odstawało niczym wyzywająca spódniczka, i trudno się było powstrzymać, by nie zajrzeć w ciemną przestrzeń między ciałem a tkaniną i nie wchłonąć w nozdrza oszałamiającego aromatu.
Amos Oz