pokonują wiecznie nieruchome schody ruchome. I wcale ich to nie dziwi. Jeśli przestała im przeszkadzać wieczna nieruchomość ruchomych schodów, to znaczy, że nigdy stąd nie wyjadą. Będą śpiewać patriotyczne pieśni ku pokrzepieniu dusz. Tak trzeba nadać jakiś sens cierpieniu.
Wojciech Kuczok
Aż po drugą połowę XV stulecia, nawet trochę dłużej, dominuje niepodzielnie tematyka śmierci - koniec człowieka, spełnienie czasów przybierają postać wojny i zarazy. Nad ludzką egzystencją wnosi się jej los ostateczny, ów porządek, któremu nikt nie ujdzie. W samych trzewiach świata tkwi złowroga figura kościotrupa. Lecz oto w ostatnich latach wieku ów wielki niepokój okręca się wokół własnej osi: śmierć i śmiertelna powagę zastępuje śmiesznych obłędu. Ukazywanie nieuniknionego musu, który sprowadzi człowieka do nicość, przeradza się we wzgardliwą kontemplację owego nic, jakim jest ludzka egzystencja. Strach przed kresem absolutnym kurczy się w ciągłej ironii, zostaje z góry rozbrojony, można zeń szydzić, ubierać w oswojony kształt codzienności, można go co chwila odnawiać w widowisku życia, rozdrabniać w występkach, wynaturzeniach i śmieszności każdego człowieka. Unicestwienie przez śmierć przestaje cokolwiek znaczyć, jako że już wprzódy stało się wszystkim, jako że samo życie było jedynie dyrdymałą, czczą gadaniną, hałaśliwą wrzawą, błazeństwem i pajacowaniem. Nim stanie się trupią czaszką, już głowa jest pusta – w teraźniejszości szaleństwa dokonuje się przyszłość śmierci. Rzeczywistość odnosi zarazem zwycięstwo nad śmiercią zamazaną w powszechności objawów, które głoszą jej faktyczną władzę, ale i oznaczają, że ostateczna zdobycz będzie nader licha. Śmierć demaskuje maskę, nic więcej; fasada, co osłaniała wyszczerzony szkielet, nie była prawdą ani pięknością, jeno uszminkowanym gipsem – uśmiech z pustej maski zstępuje na trupa. Śmiech obłąkanego tym jest jednak ważny, że zawczasu wyśmiewa śmiech śmierci, przepowiadając straszydło, wariat je rozbraja. W pełni renesansu krzyk Szalonej Grety zatryumfuje nad Tryumfem Śmierci, rozbrzmiewającym w średniowieczu na murach Campo Santo. Wyparcie tematu śmieci przez obraz obłąkania nie znaczy, że zerwano z lękiem – on raczej skulił się pod powierzchnią”.
Michel Foucault
Wojciech Kuczok
Aż po drugą połowę XV stulecia, nawet trochę dłużej, dominuje niepodzielnie tematyka śmierci - koniec człowieka, spełnienie czasów przybierają postać wojny i zarazy. Nad ludzką egzystencją wnosi się jej los ostateczny, ów porządek, któremu nikt nie ujdzie. W samych trzewiach świata tkwi złowroga figura kościotrupa. Lecz oto w ostatnich latach wieku ów wielki niepokój okręca się wokół własnej osi: śmierć i śmiertelna powagę zastępuje śmiesznych obłędu. Ukazywanie nieuniknionego musu, który sprowadzi człowieka do nicość, przeradza się we wzgardliwą kontemplację owego nic, jakim jest ludzka egzystencja. Strach przed kresem absolutnym kurczy się w ciągłej ironii, zostaje z góry rozbrojony, można zeń szydzić, ubierać w oswojony kształt codzienności, można go co chwila odnawiać w widowisku życia, rozdrabniać w występkach, wynaturzeniach i śmieszności każdego człowieka. Unicestwienie przez śmierć przestaje cokolwiek znaczyć, jako że już wprzódy stało się wszystkim, jako że samo życie było jedynie dyrdymałą, czczą gadaniną, hałaśliwą wrzawą, błazeństwem i pajacowaniem. Nim stanie się trupią czaszką, już głowa jest pusta – w teraźniejszości szaleństwa dokonuje się przyszłość śmierci. Rzeczywistość odnosi zarazem zwycięstwo nad śmiercią zamazaną w powszechności objawów, które głoszą jej faktyczną władzę, ale i oznaczają, że ostateczna zdobycz będzie nader licha. Śmierć demaskuje maskę, nic więcej; fasada, co osłaniała wyszczerzony szkielet, nie była prawdą ani pięknością, jeno uszminkowanym gipsem – uśmiech z pustej maski zstępuje na trupa. Śmiech obłąkanego tym jest jednak ważny, że zawczasu wyśmiewa śmiech śmierci, przepowiadając straszydło, wariat je rozbraja. W pełni renesansu krzyk Szalonej Grety zatryumfuje nad Tryumfem Śmierci, rozbrzmiewającym w średniowieczu na murach Campo Santo. Wyparcie tematu śmieci przez obraz obłąkania nie znaczy, że zerwano z lękiem – on raczej skulił się pod powierzchnią”.
Michel Foucault