kształtowany przez rozmaite przypadkowe zdarzenia; w chwili kiedy się z nimi styka, czuje tylko smród strzelniczego prochu świadczący o tym, że trafił go kolejny ładunek koncepcji niemieszczących się w dziecięcym umyśle.
Stephen King
Ludzie znajdują się w duchowej pustce. Łakniemy sensu w życiu. Widzimy UFO, porozumiewamy się ze zmarłymi za pośrednictwem mediów, entuzjazmujemy się spirytyzmem, doświadczamy przeżyć pozacielesnych - wszystkie te ekscentryczne koncepcje mają naukową otoczkę, ale są bezwstydnie irracjonalne. Są one po prostu rozpaczliwym krzykiem współczesnej duszy, samotnej i udręczonej, okaleczonej przez własne oświecenie, które doprowadziło do niemożności zaakceptowania sensu w czymkolwiek oderwanym od technologii.
Mówicie, że nauka nas zbawi. Ja mówię, że nauka nas niszczy. Obietnice nauki nie zostały dotrzymane. Obietnice sprawności i prostoty przyniosły w rezultacie zanieczyszczenie środowiska i chaos. Jesteśmy okaleczonym i oszalałym gatunkiem... zmierzającym drogą wiodącą prosto do zniszczenia.
Cały czas głosicie ignorancję wierzących. Ale kto jest większym ignorantem? Człowiek, który nie potrafi podać definicji błyskawicy, czy ten, kto nie szanuje jej potężnej mocy?
Pokażcie mi dowód na istnienie Boga, mówicie. A ja wam powiadam: spójrzcie przez swoje teleskopy w niebo i powiedzcie, jak mogłoby nie być Boga! Czy nie dostrzegacie Boga w swojej nauce? Jak to możliwe! Twierdzicie, że nawet najmniejsza zmiana dotycząca siły ciężkości lub atomu zmieniłaby nasz wszechświat, nasz wspaniałe morze ciał niebieskich, w pozbawioną życia chmurę, a jednocześnie nie potraficie w tym dostrzec Bożej ręki? Czy naprawdę o tyle łatwiej jest wierzyć, że po prostu wyciągnęliśmy właściwą kartę z talii liczącej miliardy kart? Czy jesteśmy już takimi duchowymi bankrutami, że wolimy wierzyć w niemożliwość matematyczną niż w siłę potężniejszą od nas samych?
Dan Brown
Stephen King
Ludzie znajdują się w duchowej pustce. Łakniemy sensu w życiu. Widzimy UFO, porozumiewamy się ze zmarłymi za pośrednictwem mediów, entuzjazmujemy się spirytyzmem, doświadczamy przeżyć pozacielesnych - wszystkie te ekscentryczne koncepcje mają naukową otoczkę, ale są bezwstydnie irracjonalne. Są one po prostu rozpaczliwym krzykiem współczesnej duszy, samotnej i udręczonej, okaleczonej przez własne oświecenie, które doprowadziło do niemożności zaakceptowania sensu w czymkolwiek oderwanym od technologii.
Mówicie, że nauka nas zbawi. Ja mówię, że nauka nas niszczy. Obietnice nauki nie zostały dotrzymane. Obietnice sprawności i prostoty przyniosły w rezultacie zanieczyszczenie środowiska i chaos. Jesteśmy okaleczonym i oszalałym gatunkiem... zmierzającym drogą wiodącą prosto do zniszczenia.
Cały czas głosicie ignorancję wierzących. Ale kto jest większym ignorantem? Człowiek, który nie potrafi podać definicji błyskawicy, czy ten, kto nie szanuje jej potężnej mocy?
Pokażcie mi dowód na istnienie Boga, mówicie. A ja wam powiadam: spójrzcie przez swoje teleskopy w niebo i powiedzcie, jak mogłoby nie być Boga! Czy nie dostrzegacie Boga w swojej nauce? Jak to możliwe! Twierdzicie, że nawet najmniejsza zmiana dotycząca siły ciężkości lub atomu zmieniłaby nasz wszechświat, nasz wspaniałe morze ciał niebieskich, w pozbawioną życia chmurę, a jednocześnie nie potraficie w tym dostrzec Bożej ręki? Czy naprawdę o tyle łatwiej jest wierzyć, że po prostu wyciągnęliśmy właściwą kartę z talii liczącej miliardy kart? Czy jesteśmy już takimi duchowymi bankrutami, że wolimy wierzyć w niemożliwość matematyczną niż w siłę potężniejszą od nas samych?
Dan Brown