tak starej, tak pokrytej zmarszczkami i kiepsko połatanej, gdzie pleni się tyle kompromisów i jakże śmiesznych układów, jakieś nieszkodliwe opium złagodziłoby obyczaje i wyświadczyłoby tyle dobra, że przeważyłoby ono nad złem, jakiego przysparza gorączka działania.
Jean Cocteau
- Chodziliśmy od drzwi do drzwi, wywoływaliśmy mężczyzn i chłopców. Strzelaliśmy do nich na miejscu, na oczach ich rodzin. Żeby widziały. Żeby wiedziały kim są, gdzie ich miejsce.- Teraz już z trudem łapał powietrze.- Czasem rozwalaliśmy drzwi i wchodziliśmy do ich domów. A wtedy... ja... obracałem się w kółko i strzelałem. Strzelałem dopóki cokolwiek widziałem w dymie. -Pochylił się do mnie, jakby chciał mi powierzyć ważną tajemnicę.- Nie da się do końca zrozumieć znaczenia słowa "wyzwolenie", jeżeli nie robiło się czegoś takiego, jeżeli nie stało się w pełnym pokoju i nie młóciło się po nim kulami, bez wyrzutów sumienia, bez grzechu, ze świadomością, że jest się dobrym , cnotliwym, porządnym. Że wypełnia się nakaz Boga. Ta świadomość zapiera dech w piersiach. - Ucałował różaniec przekrzywił głowę. - Pamiętasz, Dżawid ?
- Pamiętam sahibie ago - odpowiedział młodszy ze strażników. - Jakże mógłbym zapomnieć?
O masakrze Hazarów w Mazar-i-Szarif czytałem w gazetach. Doszło do niej wkrótce po zajęciu Mazar, jednego z ostatnich zdobytych przez talibów miast. Pamiętam, że Soraja zbladła jak ściana i podała mi stronę gazety.
- Od drzwi do drzwi. Przerywaliśmy tylko na jedzenie i modlitwę - mówił talib. Mówił to z radością, jakby opowiadał o jakimś szczególnie udanym przyjęciu. - Ciała zostawialiśmy na ulicy, a jeżeli rodziny usiłowały wciągnąć je ukradkiem do domów, to i do nich strzelaliśmy. Tak, ciała zostawialiśmy na ulicach. Dla psów. W sam raz.
Khaled Hosseini
Jean Cocteau
- Chodziliśmy od drzwi do drzwi, wywoływaliśmy mężczyzn i chłopców. Strzelaliśmy do nich na miejscu, na oczach ich rodzin. Żeby widziały. Żeby wiedziały kim są, gdzie ich miejsce.- Teraz już z trudem łapał powietrze.- Czasem rozwalaliśmy drzwi i wchodziliśmy do ich domów. A wtedy... ja... obracałem się w kółko i strzelałem. Strzelałem dopóki cokolwiek widziałem w dymie. -Pochylił się do mnie, jakby chciał mi powierzyć ważną tajemnicę.- Nie da się do końca zrozumieć znaczenia słowa "wyzwolenie", jeżeli nie robiło się czegoś takiego, jeżeli nie stało się w pełnym pokoju i nie młóciło się po nim kulami, bez wyrzutów sumienia, bez grzechu, ze świadomością, że jest się dobrym , cnotliwym, porządnym. Że wypełnia się nakaz Boga. Ta świadomość zapiera dech w piersiach. - Ucałował różaniec przekrzywił głowę. - Pamiętasz, Dżawid ?
- Pamiętam sahibie ago - odpowiedział młodszy ze strażników. - Jakże mógłbym zapomnieć?
O masakrze Hazarów w Mazar-i-Szarif czytałem w gazetach. Doszło do niej wkrótce po zajęciu Mazar, jednego z ostatnich zdobytych przez talibów miast. Pamiętam, że Soraja zbladła jak ściana i podała mi stronę gazety.
- Od drzwi do drzwi. Przerywaliśmy tylko na jedzenie i modlitwę - mówił talib. Mówił to z radością, jakby opowiadał o jakimś szczególnie udanym przyjęciu. - Ciała zostawialiśmy na ulicy, a jeżeli rodziny usiłowały wciągnąć je ukradkiem do domów, to i do nich strzelaliśmy. Tak, ciała zostawialiśmy na ulicach. Dla psów. W sam raz.
Khaled Hosseini