podpowiadają mi: "To byłeś ty, to samo ciało. Ale nie ten sam umysł". O to chodziło, ciało było wspólnym mianownikiem i z wyjątkiem ciała stałem się kimś innym, kimś obcym i robiłem rzeczy nie mające związku z osobą, którą byłem dawno temu.
Richard Mason (1919-1997)
Bunt świadczy o tym, że w człowieku wciąż tli się pragnienie życia, że mu na nim zależy, że nie jest mu wszystko jedno. Może ten bunt jest niekiedy ostatnim przejawem niezależności od cierpienia, na jaki ktoś jest w stanie się zdobyć? Właśnie dlatego Mistrz Eckhart mógł powiedzieć, że ten, kto w swojej nędzy i nieszczęściu bluźni Bogu, mimowolnie Go chwali (Deum ipsum quis blasphemando Deum laudat). Choć oficjalny Kościół potępił to zdanie, mnie natomiast ono przekonuje, bo wyraża ważną prawdę o naturze ludzkiej i trudnych także relacjach człowieka z Bogiem. Często mówimy: "Jak trwoga, to do Boga", i rzeczywiście jest tak, że w obliczu nieszczęścia w pierwszym odruchu zwracamy się do Niego. Kiedy jednak cierpienie się przedłuża, trudno jest zachować żarliwość i ufność w proszeniu Boga o pomoc. Często przychodzi zobojętnienie lub strach przed Bogiem, którego woli się nie rozumie. Jeśli ktoś potrafi zwrócić się do Niego ze swymi wątpliwościami, skargami, a nawet z żalem, to znaczy, że Bóg jest dla niego Kimś bliskim, że jego relacja z Nim cechuje się zażyłością i intymnością, daleko wykraczającymi poza same tylko prośby w sytuacji zależności.
Człowiek, który cierpiąc, buntuje się, wcale tak bardzo Pana Boga nie obraża. To jest raczej skarga, by dać wyraz swojemu udręczeniu, bezradności i żalowi. Ona też może być modlitwą. Wystarczy sięgnąć do Księgi Psalmów, by się o tym przekonać (s. 118).
Wacław Hryniewicz
Richard Mason (1919-1997)
Bunt świadczy o tym, że w człowieku wciąż tli się pragnienie życia, że mu na nim zależy, że nie jest mu wszystko jedno. Może ten bunt jest niekiedy ostatnim przejawem niezależności od cierpienia, na jaki ktoś jest w stanie się zdobyć? Właśnie dlatego Mistrz Eckhart mógł powiedzieć, że ten, kto w swojej nędzy i nieszczęściu bluźni Bogu, mimowolnie Go chwali (Deum ipsum quis blasphemando Deum laudat). Choć oficjalny Kościół potępił to zdanie, mnie natomiast ono przekonuje, bo wyraża ważną prawdę o naturze ludzkiej i trudnych także relacjach człowieka z Bogiem. Często mówimy: "Jak trwoga, to do Boga", i rzeczywiście jest tak, że w obliczu nieszczęścia w pierwszym odruchu zwracamy się do Niego. Kiedy jednak cierpienie się przedłuża, trudno jest zachować żarliwość i ufność w proszeniu Boga o pomoc. Często przychodzi zobojętnienie lub strach przed Bogiem, którego woli się nie rozumie. Jeśli ktoś potrafi zwrócić się do Niego ze swymi wątpliwościami, skargami, a nawet z żalem, to znaczy, że Bóg jest dla niego Kimś bliskim, że jego relacja z Nim cechuje się zażyłością i intymnością, daleko wykraczającymi poza same tylko prośby w sytuacji zależności.
Człowiek, który cierpiąc, buntuje się, wcale tak bardzo Pana Boga nie obraża. To jest raczej skarga, by dać wyraz swojemu udręczeniu, bezradności i żalowi. Ona też może być modlitwą. Wystarczy sięgnąć do Księgi Psalmów, by się o tym przekonać (s. 118).
Wacław Hryniewicz